Przeskocz do treści

1

Chcę dojechać do centrum Rudy Śląskiej, komunikacją miejską lub pociągiem, z sąsiedniego miasta, w poniedziałek rano (spieszę się do pracy).

Google Maps twierdzi, że cała podróż zabierze mi 21 minut. I ma przy tym głęboko w dupie, że trasę wyliczył do najbliższej stacji kolejowej (bo pociągiem na Śląsku najszybciej). Z której to stacji, do faktycznego centrum Rudy Śląskiej jest jeszcze dodatkowe... 1,5 godziny spacerem!

Ja cię grzmocę! Wiedziałem, że Google to syf, a jego programiści to debile. Ale w coś takiego bym nigdy nie uwierzył, gdybym tego na własne oczy nie ujrzał...

Twórcom portalu służącego do zgłaszania napraw serwisowych sprzętów firmy D-Link chyba coś mocno pieprznęło w głowę. Dla nazwy użytkownika ustawiono takie same wymagania, jakie inne portale stosują dla hasła!

Pierwszy raz w życiu widzę portal, który wymaga, by nazwa użytkownika zawierała cyfrę! Nieźle im tam grzeje w czerep...

Milutki ekranik, który pojawia się zaraz po poprawnym logowaniu się do polskiej wersji AliExpress:

Google Translate twierdzi, że w tym miejscu powinien znaleźć się komunikat o tym, iż konto jest już zalogowane. Niestety, 快速进入, oznaczające rzekomo "szybkie wejście", szybciutko prowadzi do... tego samego ekranu.

I, co teraz, Ali?

Odkąd istnieją komputery wyposażone w klawiaturę, na której występuje klawisz Enter, tak długo właśnie tego klawisza używa się, żeby zatwierdzić wybór z listy. Jakiekolwiek. Nie ważne, co znajduje się na tej liście, każdy w mgnieniu oka pojmuje, że może używać klawiszy kursora, by się po niej poruszać i może wcisnąć klawisz Enter, by zatwierdzić wybór.

Jest to tak absolutnie i absurdalnie oczywiste, że bardziej już być nie może. Lista = Enter, by coś z niej wybrać. Amen. Well... nie dla Microsoft.

Czytaj dalej... "Skróty klawiszowe Excela projektował kretyn"

Marketingowe mątwy z mBanku zakochały się w social-manii. Od dłuższego czasu, jeśli tylko przełączysz się w przeglądarce z zakładki, zawierającej jakąś stronę internetową mBanku, na inną zakładkę, to widzisz szajs typu "Wróć do mBanku" albo nawet bardziej ordynarne robienie z klienta kretyna, czyli wstawianie jakiejś cyfry w nawiasie, by ściemniać, że czeka tam jakaś nieprzeczytana wiadomość.

I teraz, gdy sobie otworzysz kilka zakładek mBanku, np. cenniki, oferty, opisy, to zamiast faktycznych tytułów stron, widzisz takie o to gówno:

Brawo, osły, brawo! Ciekawe, na co jeszcze wpadniecie w najbliższym czasie?

Kto jest mistrzem wkurzania ludzi chroniących swoją prywatność i wyłączających profilowanie w serwisach internetowych? Oczywiście... eeeeeeembaaaaank! The Ultimate Champion!

Czemu? Bo te kozodoje zaprojektowali system tak, że komunikat o wyłączeniu profilowania można widzieć nawet... kilkanaście razy na minutę!

Czytaj dalej... "Anty-profiler w mBanku"

W ostatnich miesiącach Traficarowi (przynajmniej na Śląsku) zdarza się coraz więcej wtop w postaci samochodów-duchów. Znajdujesz pojazd na mapie, rezerwujesz go, pylasz, a na miejscu okazuje się, że żadnego samochodu nie ma tam, gdzie go mapa w aplikacji pokazuje.

Tutaj jeden z fajniejszych hiciorów:

Samochód rzekomo znajdował się w miejscu przebudowy drogi wylotowej na Tychy.

Gdyby "miszcze" z Traficara wpadły na pomysł korelowania własnych danych z danymi z Google Maps to by może im się mała czerwona lampka zapaliła, że coś tu chyba nie "halo", skoro system twierdzi, że ktoś zaparkował nasze autko w terenie kompletnie wyłączonym z ruchu.

A tak... 15 minut dodatkowego spacerku. Na szczęście drugi pojazd już był tam, gdzie powinien być! :)

7

Allegro wzmacnia ochronę kont użytkowników, wprowadzając m.in. nowe mechanizmy autentykacji. Między innymi autentykację dwuetapową lub konieczność rozwiązania captchy w pewnych przypadkach.

I nawet to udało im się spieprzyć...

...bo wymagane jest rozwiązanie captchy, a captchy... nie ma!

W prawym dolnym rogu ekranu logowania widać do prawda dumne logo Google mówiące o tym, że strona jest chroniona przez captchę, ale samej captchy... brak, jak widać na powyższym zrzucie ekranu.

Leniom z Librusa nie chciało się nawet ogarnąć tak banalnej rzeczy, jak prawidłowe wyświetlanie daty w tygodniu przejścia jednego miesiąca w drugi.

W efekcie wychodzą takie oto brednie:

Pięknie, k...wa, pięknie! (wymyśl zdanie, z dwukrotnie występującym wyrazem "pięknie")

Kilkanaście miesięcy temu Bank Millennium wprowadził nowy wygląd swojego systemu bankowego, wyposażając go przy okazji w wygodne kafelki. Jednym z nich jest kafelek "Wygodny przelew", który pozwala błyskawicznie zlecić przelew do jednego z pięciu wybranych wcześniej odbiorców.

Zmiana nazwy takiego odbiorcy a następnie próba zlecenia do niego kolejnego przelewu, przy pomocy tego właśnie kafelka, kończy się natomiast tak:

Dział QA Banku Millennium dalej śpi… snem najwyraźniej letnim. Bo przepuszcza ordynarne błędy, które żadną siłą nie powinny znaleźć się w produkcyjnej wersji systemu i zdecydowanie powinny być wychwycone na testach wewnętrznych.

To przecież fundament QA, od nastu lat! Jeśli mam obiekt X, który ma nazwę Y, to co się stanie, jeśli zmienię tę nazwę na Z? Jakim cudem nie wychwycono takiego błędu?

Zaczynam obawiać się o swoje piniondze, jeśli bank zatrudnia takich specjalistów...

Ekran, który powitał mnie dziś w miejsce typowego ekranu logowania:

Na szczęście, tym razem wystarczył faktycznie zwykły restart kompa. Ale rodzi się pytanie... "To gdzie wy w zasadzie przechowujecie mój PIN, że możecie go zgubić?"

#loveMicrosoft