Największym fuckupem jest sama aplikacja. Tylko kretyn wymyśliłby produkt, w którym informację o tym, że Glovo nie realizuje dostaw z wybranego sklepu (i w związku z tym konieczny jest odbiór osobisty) otrzymujesz na ostatnim kroku zamówienia. W momencie, gdy próbujesz wybrać adres dostawy. I zaraz po tym, jak zmarnowałeś pół godziny na wypełnienie całego koszyka produktami.
Wcześniej zaś wszystko było OK -- żadnego ostrzeżenia w trakcie zakupów, a sklep wybrany z listy sklepów, z których rzekomo dostawa jest realizowana.
Ale to nie jedyny fuckup w tej żałosnej aplikacji.
Czytaj dalej... "Glovo: Fuckup za fuckupem…"