Rok temu podnieśli ceny ładowania w kosmos (stając się de facto najdroższą siecią electro-mobility w Polsce!). 3,15 zł za 1 kWh na szybkiej ładowarce bez abonamentu? Prawie 150 zł za mojego Pełżota i jego 45 kWh baterię? Która, jak naprawdę mocno przycisnę na autostradzie, starczy mi na 45-60 minut jazdy i 180-200 km?
Nazwali to "ujednoliceniem cenników" (sic!). Pół Internetu ich wtedy obśmiało.
A dziś postanowili podnieść absurd do rangi sztuki...
Spis treści
Trzydzieści faktur...
Dziś piszą o wprowadzeniu "udogodnienia dla klientów". Polegać ono ma na… rezygnacji z fakturowania miesięcznego na rzecz fakturowania codziennego!
Idą dokładnie w przeciwną stronę niż 99% usług rynkowych.
Jeśli ktoś jest doradcą handlowym, który jeździ po Polsce samochodem elektrycznym i ładuje się codziennie, to do tej pory dostawał jedną fakturę miesięcznie. Zbiorczą. Będzie natomiast otrzymywał... trzydzieści faktur co miesiąc!
Stałej stawce mówimy dobranoc...
Acha, no i kolejne, tegoroczne "ujednolicenie cenników". Kiedyś mogłeś przejechać całą Europę, ładować samochód w tysiącach (dosłownie!) stacji partnerskich i spać spokojnie. Bo na każdej płaciłeś stałą, z góry znaną stawkę.
Teraz to się skończy. Teraz, w ramach "ujednolicenia cenników", na każdej stacji roamingowej będziesz płacił stawki, jakie oferuje ta sieć. Teraz ćwierć dnia podróży zabierze Ci "dziobanie po mydelniczce" i sprawdzanie, czy przypadkiem pięć kilometrów dalej nie ma "pińć jełro taniej".
Stała stawka boli?
GreenWay ma ogólnie jakiś problem ze stałą stawką.
Jeszcze do niedawna oferowali swoim klientom absurd, który nazywał się: "stawka za ładowanie DC zależna od mocy, jaką daje ładowarka". Ich logika była oparta na tym, że za luksusu błyskawicznego ładowania (ogromną mocą) trzeba zapłacić.
Szkoda tylko, że owa logika padała zupełnie na założeniu, że moc ładowania zależy nie tylko od przyłącza stacji ładowania, ale również od mocy pokładowej ładowarki oraz -- co najważniejsze -- tego, co w danej chwili zdecyduje system BMS pojazdu. Który może ściąć moc ładowania dramatycznie, jeśli stwierdzi np. zbyt duże przegrzanie baterii. Wie o tym każdy użytkownik elektryka, ale nie "szpecjaliści" w GreenWayu.
Żeby było zabawniej, to średnia stawka kończyła się na 99 kW. Bo Przeciętny elektryk ładuje się mocą 100 kW, a to już wpadało w średnio wysoką stawkę (100-150 kW).
Histora zwykle wyglądała tak, że podłączałem się do stacji 100 kW, mój samochód deklarował ładowarce, że może się ładować z taką mocą (bo to max. możliwości jego ładowarki pokładowej), toteż GreenWay zacierając rączki kasował mnie za stawkę drugą od góry przez cały okres ładowania.
Niestety, po jakichś 5-10 minutach BMS mojego samochodu stwierdzał, że przy takiej mocy bateria rozgrzała się do bardzo niebezpiecznego poziomu i obcinał moc ładowania. Czasem nawet do... 40 kW.
Dochodziło więc do takich absurdów, że płaciłem za stawkę 100-150 kW, a stałem jak ta jemioła na stacji przez godzinę. Bo tyle trwa naładowanie do 80% (max. na szybkiej ładowarce) mojego samochodu przy mocy 40 kW.
Na szczęście, "miszcze joda z grinweja" się już z tego idiotyzmu wycofali i obecnie obowiązuje prosty cennik -- stawka za ładowanie prądem AC i za ładowanie prądem DC.
Chyba że pojedziesz za granicę. Na stację w roamingu. Wtedy... dziobaj se po mydelniczce, ile wlezie. I sprawdzaj, ile zabulisz za wiadro prądu.
Ze Słowacji, czy z Marsa?
Wszystko, co opisane powyżej, może prowadzić tylko do jednego wniosku. GreenWay musi mieć management z Marsa! Chciałbym ich poznać osobiście, serio, i zobaczyć ile zielonych czułek im wystaje z głowy.
P.S.: To nie jest firma polska, jakby ktoś nie wiedział, tylko słowacka. Spojrzenie jednak na mapę Europy może nieco zastanawiać, bo okazuje się, że na Słowacji mają mniej stacji własnych niż w Polsce. Nawet, jeśli uwzględni się różnice w powierzchni obu krajów, bo słowackich stacji mają tyle, co kot napłakał.
Zastanawiać? A co tu jest do zastanawiania. Zarząd z Marsa, polityką z dupy zarżnął rynek słowacki. Przenieśli się do Polski i wdrażają u nas nową politykę ekonomiczną.
Jak jeszcze rok temu chwaliłem GreenWaya wszem i wobec. I ładowałem u nich samochód, ile popadło -- czasem nawet pięć razy w ciągu jednodniowej wycieczki (dość długiej, tak circa 06:00-02:00). W zasadzie inne stacje mogły dla mnie nieistnieć.
Tak od września 2023 r. (od wprowadzenia "ujednoliconych cenników") ładowałem samochód u nich... raz.