Od kilku już lat na Allegro mogą sprzedawać zagraniczne podmioty. Ów krok milowy zaznaczył się w historii polskiego monopolisty prawdziwym wysypem chińskich ofert. Jeśli klient nie jest zadowolony z zakupu w takim przypadku, to również ma prawo do zwrotu, ale musi towar odesłać na własny koszt do Chin.
Problemy zaczynają się, gdy chiński sprzedawca zbyt dosadnie i dosłownie użyje programu lub usługi do transliteracji chińskich ideogramów na znaki łacińskie. Bo wówczas jako adres zwrotny otrzymujemy "dżdżownice" literowe:
Sprawdziłem, zwykły gogel wyłożył się zupełnie i nie znalazł nic.
Mapsy usiłowały dać radę, ale z całego stada dżdżownic udało im się wyłuskać jedynie kod pocztowy, a na jego podstawie domyślić się, że to Czajna:
No, ba...