Onet dalej na fali. Tym razem jednak mocno grubiej (choć ciągle ociera się o temat prokuratury), bo mamy tu do czynienia z propagowaniem przestępstwa, czy wręcz świadomym współudziałem w przestępstwie. Czyli czymś, co w tym wesołym kraju zagrożone jest karą więzienia.
Wiadomo, że rynek reklamy internetowej od lat upada, a zyski z niego są tak znikome, że z trudem wystarczają (lub nawet nie wystarczają) na finansowanie kosztów bieżącej działalności (czyt. płacenie po 1800 zł netto pismakom za pisanie kretyńskich artykułów). Ale czy to od razu ma oznaczać zgodę na reklamowanie działalności przestępczej?
Przykład reklamy jakich pełno w Onecie i w innych polskich portalach:
W ubiegłych latach zostało wielokrotnie udowodnione, że owo "klikanie w Internecie", które przynosi rzekome miliony znudzonym blondynkom nie jest niczym innym jak pośredniczeniem w przelewaniu między rachunkami w różnych bankach pieniędzy z działalności przestępczej. Haraczy, wymuszeń, kradzieży itd.
Nawet kretyn (czyt. redaktor Onetu) wie (lub powinien wiedzieć), że nie ma złotego środka na zarabianie fortuny za nic-nie-robienie chyba, że jest to fortuna pochodząca z działalności niezgodnej z prawem.
Jak więc oceniać kwestie moralne i społeczne faktu, że jeden z największych wydawców mediów elektronicznych w Polsce w majestacie prawa, w biały dzień reklamuje działalność przestępców?