Jeśli chodzi o wydajność i prędkość działania, to Allegro po prostu nie daje rady i od wielu już lat zalicza na tym polu kolejne fuckupy. Mimo bycia największym tego typu serwisem w Polsce, którego dochody są chyba niemałe, inwestowanie w coraz bardziej wydajne serwerownie leży chyba na niskich pozycjach polityki rozwoju firmy. Opóźnienia w obsłudze aukcji w największym polskim portalu aukcyjnym stały się bowiem de facto standardem tej firmy i marki. Dziś jednak Allegro przeszło samo siebie...
Spis treści
Przedmioty kupione, ale nie?
Od kilku już lat możemy obserwować tego rodzaju sytuacje:
- opóźnienia (nawet do kilku godzin!) w dostarczaniu e-maili potwierdzających zakup ("Kupiłeś przez Kup Teraz..." itp.),
- niemożność zapłacenia za więcej niż jeden przedmiot kupiony u tego samego sprzedawcy, zaraz po kupnie ostatniego, gdyż ostatnie aukcje potrzebują nieraz nawet kilku minut by pojawić się na listach wspólnych zakupów.
Dziś jednak Allegro zaliczyło fuckup totalny, jeśli chodzi o wydajność i prędkość:
W dwóch aukcjach kupionych jedna po drugiej u tego samego sprzedawcy, mogłem wystawić komentarze oraz otrzymałem e-maile potwierdzające dokonanie zakupu, ale nie mogłem... zapłacić za nie, bo system przez co najmniej pięć minut twierdził, że niczego nie kupiłem!
Na początku wyglądało to dość standardowo. Kliknąłem "Kup teraz" w pierwszej aukcji. Wyświetlił mi się ekran potwierdzenia, a następnie listy kupionych przedmiotów i klawisz "Dalej" prowadzący do definiowania szczegółów przesyłki i płatności. Okno zamknąłem i przeszedłem do drugiego, w którym otwarta była aukcja drugiego przedmiotu, który zamierzałem kupić. Tam również wykonałem te same kroki. Na liście zakupów pojawił się drugi przedmiot... jako jedyny. Pierwszego, którego widziałem przed chwilą na "innej" liście zakupów, nie było :(. Sytuacja dość normalna w Allegro od lat. Tradycyjnie już więc przeszedłem do listy moich zakupów, aby tam "poczekać" kilka minut, aż Allegro się pozbiera i zorientuje się, że przed chwilą kupiłem dwa przedmioty, a nie jeden.
Jakież było moje zdziwienie, gdy w sekcji Licytacje i Kup Teraz > Kupione znalazłem informację, że nie kupiłem ostatnio nic. Natomiast gdy przeszedłem do sekcji Komentarze i ocena sprzedaży > Wystaw, mogłem już tam wystawić komentarze do obu przedmiotów, których w ogóle rzekomo nie kupiłem.
Ta sama sytuacja powtórzyła się później i powtarza się ciągle. Nawet w "nowym" Allegro, gdzie doprowadzono do kuriozalnej sytuacji. Po dokonaniu płatności, użytkownik widzi komunikat, że informacje o kupionych przedmiotach znajdzie w zakładce "Kupione", klika ten odnośnik po to tylko, by ujrzeć piękny komunikat: "Nie masz kupionych przedmiotów do wyświetlenia". Jakby tego było mało, nieraz zdarza się sytuacja, że bank zdąży potwierdzić wpłatę kartą (status płatności: "Zakończona") za przedmiot, który zdaniem Allegro w ogóle nie został (jeszcze) kupiony!
Przedmioty kupione dwa, ale jednak jeden?
Innym razem doszło do sytuacji jeszcze bardziej kuriozalnej. Kupiłem na jednej aukcji wieloprzedmiotowej przedmiot, a następnie (po około 30 sekundach) zdecydowałem się w tej samej aukcji kupić jeszcze jeden (razem dwa, co nie). Mimo, że między kolejnymi kliknięciami w "Kup Teraz" minęło raptem 30 sekund, panel Moje Allegro > Moje zakupy > Kupione potrzebował aż pięciu minut, żeby uaktualnić liczbę przedmiotów kupionych przeze mnie w tej aukcji z 1 do 2. Przez te całe pięć minut mogłem spokojnie kupić i zapłacić za jeden przedmiot mimo, że byłem zobowiązany do zapłacenia za dwa.
Żeby było śmieszniej, to liczba przedmiotów kupionych przeze mnie, wyświetlana w samej treści aukcji, w zakładce "Oferty kupna" wynosiła "2" od razu po drugim kliknięciu przeze mnie "Kup Teraz", a nie dopiero po pięciu minutach.
Przy okazji, udało się znaleźć kolejny błąd w Allegro. Mimo, że po owych pięciu minutach liczba kupionych przedmiotów rzeczywiście wskazywała "2", to po kliknięciu Opcje > Płacę, podsystem płatności w Allegro z uporem maniaka twierdził, że zamierzam zapłacić za "Sztuk: 1 z 2". I wyliczał nieprawidłową cenę (połowę należności + koszty przesyłki).
Poradziłem sobie z tym problemem w sposób łopatologiczny (kwotę za drugi przedmiot doliczyłem do kosztów przesyłki, które na szczęście w Allegro można edytować). Ponieważ znalazłem ewidentny bug, opisałem go w liście do Allegro. W odpowiedzi otrzymałem, cytuję: "Widzę, że już zapłacił Pan za jedną z zakupionych sztuk. Proszę zatem teraz spróbować zapłacić również za drugą sztukę". Leżę i wyję. Zgłaszam pajacom poważny błąd w ich systemie, a oni doradzają mi, żebym zapłacił za drugi przedmiot. LOL!
Aukcja zakończona, ale jednak nie?
Kolejny mega-fuckup, jeśli chodzi o wydajność Allegro, dość często widzą sprzedawcy. W chwili obecnej jest rzeczą wręcz nagminną, że po zakończeniu danej aukcji ręcznie (przed terminem), na stronie podsumowującej zakończenie (lista aukcji + komunikat "Zakończono sprzedaż przedmiotu")... nadal widać aukcję, którą przed chwilą się zakończyło! Ponownie można więc w tej aukcji wybrać Opcje > Zmień, co prowadzi do wyświetlenia pięknych komunikatów o błędzie.
Wśród przyczyn niemożności dokonania zmian w zakończonej aukcji (wow!) trzeci zasługuje na specjalne miejsce: "przed chwilą wprowadzałeś zmiany w aukcji - spróbuj ponownie za kilka minut". Nic dodać, nic ująć! Żółwiallegro samo wie, że jest tak wolne, iż potrzeba mu kilku minut przerwy zanim ponownie da się wprowadzić zmiany w niedawno zmienianej aukcji.
Podsumowanie
Jest rzeczą oczywistą (a przynajmniej wydaje się być) fakt, że od strony technicznej kwestię faktycznych zakupów w aukcjach, komentarzy oraz e-maili potwierdzających aukcję, obsługują różne podsystemy. Skoro są to podsystemy systemu głównego, to możliwa jest (i nawet pośrednio akceptowalna) lekka desynchronizacja między nimi. Gdy jednak taka synchronizacja wynosi kilka minut (a czasem i kilka godzin -- patrz dostarczanie e-mailowych potwierdzeń o licytacjach i zakupach) i jest przy tym tak nagminna, że stała się niepisanym standardem, to mamy już duży fuckup i duży problem. Zaczyna bowiem klękać poważnie wizerunek marki i firmy.
Wygląda jednak na to, że szefowie Allegro czytali nieco przestarzałe (sprzed około ilu? lat) amerykańskie podręczniki do marketingu. Twierdzi się w nich, że jeśli firma zajęła dominującą, niemalże monopolistyczną, pozycję na rynku, to w ogóle nie musi się już przejmować ani wizerunkiem, ani własnymi klientami. Wizerunek może lecieć na łeb, na szyję, klienci mogą głośno narzekać. I co z tego? Bo gdzież pójdą, prawda? Cóż... historia Poczty Polskiej oraz konkurencyjnej do niej firmy InPost pokazuje, że czasami, rzadko bo rzadko, ale jednak zdarza się zrzucenie korony z głowy monopolisty, który zaczął ciepłym siurem olewać swoich klientów. Prezesom Allegro pozostaje więc życzyć, żeby z owej historii wyciągnęli właściwe wnioski. Choć nie wiele wskazuje na to, by tak się miało stać.