Przeskocz do treści

Marketingowe mątwy z mBanku zakochały się w social-manii. Od dłuższego czasu, jeśli tylko przełączysz się w przeglądarce z zakładki, zawierającej jakąś stronę internetową mBanku, na inną zakładkę, to widzisz szajs typu "Wróć do mBanku" albo nawet bardziej ordynarne robienie z klienta kretyna, czyli wstawianie jakiejś cyfry w nawiasie, by ściemniać, że czeka tam jakaś nieprzeczytana wiadomość.

I teraz, gdy sobie otworzysz kilka zakładek mBanku, np. cenniki, oferty, opisy, to zamiast faktycznych tytułów stron, widzisz takie o to gówno:

Brawo, osły, brawo! Ciekawe, na co jeszcze wpadniecie w najbliższym czasie?

Kto jest mistrzem wkurzania ludzi chroniących swoją prywatność i wyłączających profilowanie w serwisach internetowych? Oczywiście... eeeeeeembaaaaank! The Ultimate Champion!

Czemu? Bo te kozodoje zaprojektowali system tak, że komunikat o wyłączeniu profilowania można widzieć nawet... kilkanaście razy na minutę!

Czytaj dalej... "Anty-profiler w mBanku"

W ostatnich miesiącach Traficarowi (przynajmniej na Śląsku) zdarza się coraz więcej wtop w postaci samochodów-duchów. Znajdujesz pojazd na mapie, rezerwujesz go, pylasz, a na miejscu okazuje się, że żadnego samochodu nie ma tam, gdzie go mapa w aplikacji pokazuje.

Tutaj jeden z fajniejszych hiciorów:

Samochód rzekomo znajdował się w miejscu przebudowy drogi wylotowej na Tychy.

Gdyby "miszcze" z Traficara wpadły na pomysł korelowania własnych danych z danymi z Google Maps to by może im się mała czerwona lampka zapaliła, że coś tu chyba nie "halo", skoro system twierdzi, że ktoś zaparkował nasze autko w terenie kompletnie wyłączonym z ruchu.

A tak... 15 minut dodatkowego spacerku. Na szczęście drugi pojazd już był tam, gdzie powinien być! :)

7

Allegro wzmacnia ochronę kont użytkowników, wprowadzając m.in. nowe mechanizmy autentykacji. Między innymi autentykację dwuetapową lub konieczność rozwiązania captchy w pewnych przypadkach.

I nawet to udało im się spieprzyć...

...bo wymagane jest rozwiązanie captchy, a captchy... nie ma!

W prawym dolnym rogu ekranu logowania widać do prawda dumne logo Google mówiące o tym, że strona jest chroniona przez captchę, ale samej captchy... brak, jak widać na powyższym zrzucie ekranu.

Leniom z Librusa nie chciało się nawet ogarnąć tak banalnej rzeczy, jak prawidłowe wyświetlanie daty w tygodniu przejścia jednego miesiąca w drugi.

W efekcie wychodzą takie oto brednie:

Pięknie, k...wa, pięknie! (wymyśl zdanie, z dwukrotnie występującym wyrazem "pięknie")

Kilkanaście miesięcy temu Bank Millennium wprowadził nowy wygląd swojego systemu bankowego, wyposażając go przy okazji w wygodne kafelki. Jednym z nich jest kafelek "Wygodny przelew", który pozwala błyskawicznie zlecić przelew do jednego z pięciu wybranych wcześniej odbiorców.

Zmiana nazwy takiego odbiorcy a następnie próba zlecenia do niego kolejnego przelewu, przy pomocy tego właśnie kafelka, kończy się natomiast tak:

Dział QA Banku Millennium dalej śpi… snem najwyraźniej letnim. Bo przepuszcza ordynarne błędy, które żadną siłą nie powinny znaleźć się w produkcyjnej wersji systemu i zdecydowanie powinny być wychwycone na testach wewnętrznych.

To przecież fundament QA, od nastu lat! Jeśli mam obiekt X, który ma nazwę Y, to co się stanie, jeśli zmienię tę nazwę na Z? Jakim cudem nie wychwycono takiego błędu?

Zaczynam obawiać się o swoje piniondze, jeśli bank zatrudnia takich specjalistów...

Ekran, który powitał mnie dziś w miejsce typowego ekranu logowania:

Na szczęście, tym razem wystarczył faktycznie zwykły restart kompa. Ale rodzi się pytanie... "To gdzie wy w zasadzie przechowujecie mój PIN, że możecie go zgubić?"

#loveMicrosoft

Precyzja w określaniu warunków gwarancji przez firmę Stanley powala na kolana! :>

W ramach promocji klient otrzymał dodatkowy rok... oraz ekstra 236 sekund, 712 milisekund, 328 nanosekund, 767 pikosekund...

...i jeszcze ponadto dodatkowe 36 femtosekund.

Wielki Zderzacz Hadronów wysiada! Google też, bo o ile "pikosekundę" jeszcze ma w słowniku, to na "femtosekundzie" zupełnie już wywala żura! :)

Nieważne, czego ty chcesz, głupi kliencie. Mamy to w dupie...

Wyślemy ci to, co my uważamy za właściwe.

Takie podejście sprzedawcy ma sens, gdy mowa o jakichś naprawdę drobnych produktach, wartych kilka złotych, których jeden sprzedawca sprzedaje tysiące miesięcznie. Trudno oczekiwać wtedy, że będzie sprawdzał każdy na przykład kolor i dostosowywał każdą z setek lub tysięcy paczek pod konkretne oczekiwania klienta.

Ale jeśli kupujesz... wagę kuchenną za prawie sto złotych -- gdzie maksymalny ciężar, jaki będziesz mógł ważyć na niej jest raczej dość istotną kwestią -- to aż się ciśnie na usta: Chyba cię pogięło, misiu...

Telewizja "Antena HD" to nowy produkt na polskiej scenie telewizyjnej. Stacja nadaje od kilku miesięcy i ze względu na swój budżetowy charakter, a jednocześnie chęć serwowania oferty niepowielanej z innych kanałów, dostarcza widzom filmy z napisami zamiast lektora.

Rozwiązanie samo w sobie świetne, tylko ktoś musi im powiedzieć, że ściągając napisy z Napiprojekt.pl trzeba pousuwać niektóre... rzeczy:

Czytaj dalej... "Napisy filmowe w Antena HD"

Od wielu dni klientów Banku Millennium straszy w aplikacji mobilnej i w systemie bankowym przypominacz o tym, że phising istnieje i zbiera straszne żniwo:

Dziś otrzymałem odpowiedź banku, że nie przewidzieli funkcji wyłączenia tego irytującego komunikatu. Każdy klient banku będzie zmuszony do oglądania go do końca świata i jeden dzień dłużej.

Komunikat banku jest oczywisty i nie pozostawia złudzeń: "Wszyscy klienci to kretyni i trzeba im regularnie przypominać, że są głupi i naiwni".

Nawet tacy giganci rynku jak Google i Microsoft ugięli się pod presją i wprowadzili funkcjonalność wyłączenia lub ukrycia wszystkich swoich irytujących ostrzeżeń, powiadomień, tabulek i banerów. W Banku Millenium na to nie wpadli. Żałosne.

Ta dwudziesta czwarta godzina tak namieszała w głowach twórcom systemu spisowego GUS, że aż wypuścili na produkcję rozwiązanie pełne baboli i braków.

Różne już kartofle w polskim IT widzieliśmy, ale... system zapewne za ładnych kilka milionów złotych, który nie potrafi prawidłowo obsłużyć wygasania ważności sesji użytkownika i wywala się na tym, jak skrypt napisany przez studenta drugiego roku informatyki, na bani od tygodnia... to już lekka przesada.

Czytaj dalej... "GUS kontratakuje…"

Nieutuleni w żalu spieszymy donieść, że również w GUS pracują arcymatoły, którym nikt w szkole podstawowej nie powiedział, że nie ma godziny 24:00!

Nie ma! Jest 23:59, a po niej następuje nieubłaganie godzina 00:00! I tak już od zarania świata... I tak ...rwa do ...bania.

Krążą niepotwierdzone plotki (źródła nie zdradzę!), że podobno Prezes Kaczyński ma taki zegarek, który pokazuje godzinę 24:00. Niestety, widziała go tylko jego mamusia (i kot, oczywiście!), bo chowa go na noc w skarpetce.

...rwa, rządzą nami matoły!

Tym razem, dla odmiany, warto sparafrazować nieśmiertelny hit Raya Charlesa, "Hit the road Jack". Tym razem w chumorzastym tonie, bo spece od lat spierają się, czy ograniczenie wielkości załącznika w Gmail do 25 MB jest fuckupem, czy może przemyślaną polityką Google.

Co ma wspólnego cytowana piosenka, Gmail i powieść Moony Witcher dla dzieci pod tytułem "Dziewczynka z Szóstego Księżyca"?

Ano... jej wersja elektroniczna (e-book) praktycznie "wali w ścianę" limitu ustawionego przez Gmail:

Książka w tej wersji ma -- jak pokazał Gmail -- 25 593 kB. Należy zakładać, że Gmail stosuje standardową notację (1 kB = 1024 B itd.), nie zaś oszustwo marketingowe producentów pendrive'ów (1 kB = 1000 B).

25 593 kB podzielone przez 1024 daje nam... 24,9932 MB. Dość blisko granicy! :)