Przeskocz do treści

Po prostu kocham bęcwałów, którzy nie mają bladego pojęcia o SEO i ustawieniach indeksowania ich własnych stron oraz Google -- za bezmyślne indeksowanie stron spieprzonych w konfiguracji przez wcześniej wymienionych bęcwałów! A o to efekty:

Jawny kod AJAX + durnota Google w bezmyślnym indeksowaniu takich stron:

Złoty karny kutas:

  • dla Speedpol za zatrudnianie debili, którzy nie znają fundamentalnej wiedzy (robots.txt!) i wystawiają potencjalnie niebezpieczną zawartość własnej strony na widok publiczny,
  • dla kretynów Google, którzy po 20+ latach nie potrafili opracować najbanalniejszego w świecie filtra, który odrzucałby wyniki zawierające wyraz "ajax" w tytule lub URLu!

Brawo, durnie, brawo!

Microsoft wydał "nowe" formaty zapisu plików (DOCX, XLSX itd.) dwanaście lat temu (w 2007 roku). I od tego czasu Microsoft Polska nie był w stanie zaadresować problemu nieprawidłowo wyświetlanych polskich znaków zapisanych w makrach (polskie znaki zapisane w arkuszu lub w formule wyświetlane są prawidłowo):

Problem zidentyfikowałem po raz pierwszy w 2011 roku. Używałem wtedy Office 2017 i 2010. Ponieważ pojawił się jednorazowo na krótko (używałem angielskiej wersji Office tylko podczas delegacji zagranicznej), więc go zignorowałem.

Zakładałem, że jest to jednak problem tych wersji i że wreszcie ktoś w Microsoft Polska ruszy zad, żeby problem zidentyfikować i rozwiązać.

Gdy w 2015 roku zacząłem pracować na Office 2013 i zobaczyłem, że problem nadal istnieje, poczułem się lekko nieswojo.

Ale gdy niedawno przeszedłem na najnowszą (i de facto ostatnią -- mają od tej pory wydawać tylko łaty podobno) wersję Office 365 i okazało się, że problem nadal nie jest rozwiązany, po dwunastu latach, to już się poważnie załamałem.

Polskie Google znowu błysnęło. Tym razem wymyślili sobie, że... pieprzyć słownik języka polskiego i to, że nakazuje skrót od "minuty" zapisywać jako "min."! Pieprzyć to, że ludziom "m" będzie się jednak kojarzyło z metrami, a nie z minutami. I w ogóle pieprzyć wszystko i wszystkich!

I oto efekt...

I co teraz, Bob? Dojadę za dwa i pół kilometra, czy za cztery metry?