Przeskocz do treści

EKRS, czyli zakładamy spółkę przez Internet

Za ciężkie pieniądze podatników (projekty realizowane przez Sygnity rzadko kiedy mają budżet poniżej stu milionów złotych) zrealizowano system EKRS, czyli Elektroniczny Krajowy Rejestr Spółek. Umożliwia on złożenie wniosku o rejestrację spółki bez wychodzenia z domu i znaczne przyspieszenie procesu samej rejestracji. O ile podstawowe cele -- co trzeba wyraźnie przyznać -- zostały zrealizowane i rejestrację spółki można przeprowadzić w zasadzie w 1-2 dni, o tyle przy tej okazji popełniono tyle kretyńskich błędów, że miejscami aż nóż w kieszeni się otwiera...

Temat pierwszy: redundancja danych, czy raczej pracy. Jeżeli z jakiegoś powodu założenie spółki nie powiedzie się i trzeba będzie ponowić wniosku, to konieczne będzie przechodzenie całego procesu od nowa. System nie przewiduje ani edycji wniosku wysłanego do sądu ani nawet możliwości skopiowania danych z jednego wniosku do drugiego. Na niemalże każdym kroku tworzenia wniosku widnieją co prawda klawisze Wczytaj XML...

ekrs

ale... nigdzie w systemie nie ma możliwości wygenerowania pliku XML, który można by przy pomocy takiego klawisza wczytać.

Choć brzmi to jak skrajny kretynizm, przekraczający nawet normy polskiej informatyki rządowej, to jednak operator systemu EKRS z rozbrajającą szczerością potwierdza powyższy wniosek. Oto odpowiedź na zadane przeze mnie pytanie:

Niestety nie ma obecnie możliwości zapisania dokumentów w formacie XML, więc (...) będzie Pan musiał przejść cały proces wypełniania
dokumentów w całości

Pytanie: Po co w systemie klawisz Wczytaj XML, jeśli nie ma czego wczytać? No, cóż... Odpowiedź zna jedynie Sygnity lub projektanci systemu (Ministerstwo Sprawiedliwości).

Temat drugi: weryfikacja danych. System umożliwia wysłanie wniosku z nieprawidłowo wypełnionymi polami. Można na przykład zdefiniować nazwę rejestrowanej spółki bez wymaganego prawem nazwiska przynajmniej jednego ze wspólników i bez problemów wysłać taki wniosek mimo, że zostanie on przez sąd natychmiast odrzucony ze względów formalnych (niezgodność z ustawą).

Jak udało mi się ustalić w innym mailu wysłanym do operatora systemu EKRS -- zaimplementowanie sprawdzania, czy pole to zawiera prawidłową wartość wykracza poza wyobraźnię operatora systemu, inżynierów Sygnity oraz projektanta systemu.

Temat trzeci: obieg pieniędzy. Jak przystało na nowoczesny system informatyczny, wdrożony i uruchomiony w nowoczesnym państwie, wniosek o rejestrację spółki można opłacić elektronicznie. Udało się nawet zaimplementować wyliczanie prawidłowej opłaty rejestracyjnej (która zależna jest między innymi od wysokości wkładów własnych wspólników). Brawo, bravissimo!

Szkoda tylko, że -- w przypadku odrzucenia wniosku o rejestrację -- w ten sam sposób nie da się odzyskać tejże opłaty. System nie przewiduje takiej możliwości. Wniosek należy złożyć bezpośrednio do odpowiedniego sądu. A, że większość polskich sądów Sygnity dopiero komputeryzuje, toteż czeka nas składanie wniosku papierowego i oczekiwanie trzydzieści dni na zwrot pieniędzy.

Czyli, krótko podsumowując, w przypadku sukcesu, e-państwo, a w przypadku fuckupu -- piesze zapierniczanko do najbliższego sądu, z papierowym wnioskiem w zębach.

Zostaw komentarz